Rozpoczynam cykl wykładów. Będą one miały wspólny tytuł "W odpowiedzi czytelnikom"
Dzisiejszy wykład poświęcam fundamentalnemu zagadnieniu – teorii transformatora.
Powie ktoś, lub powtórzy za profesjonalnym fizykiem, Barbie, że zajmowanie się tym zagadnieniem to strata czasu , gdyż, jak on to mówi: "podstawowa rzetelna fizyka" nie ma absolutnie trudności z wytłumaczeniem działania tego urządzenia.
Proszę jednak nie zapominać, że w 1905 r. fizyka twierdziła to samo, a wtedy przecież nie wiedziano jeszcze co jest nośnikiem prądu elektrycznego.
Później fizykaliści zaczęli twierdzić, że nośnikiem prądu elektrycznego są elektrony. I tak twierdzą do dziś. Dlatego, że nie znają drugiej cząstki elementarnej przenoszącej ładunek (oczywiście dodatni, gdyż proton nie jest cząstką elementarną – składa się z jakiś elementów).
Nośnikiem prądu jest elektrododatnia cząstka, której pęd przez moment jest wyrażony stałą Plancka (później już nie). Została ona odkryta w 1982 r. przez prof. Bazijewa w chwili, kiedy udając sie na nocny spoczynek, uniósł kapę z łóżka. A pod kapą ukrywało się elektrino. Unosząc kapę, prof. Bazijew je odkrył. Zachodziła obawa, że elektrino sie przeziębi. Odkrycie to było więc zgłoszone do Prezydium Akademii Nauk Medycznych ZSRR.
Konsekwencją tego odkrycia jest nowa definicja prądu elektrycznego: Prąd elektryczny jest to uporządkowany, wirowy ruch cząstek elementarnych, elektrin, nośników dodatniego ładunku, dookoła elektroujemnego centralnego przewodnika.
Fizykaliści, do dziś twierdząc, że nośnikiem prądu elektrycznego są elektrony, zaciemniają obraz. Przez co uniemożliwiają społeczeństwu zrozumienie tego, jak działa transformator. Ba, sami tego nie rozumieją! .
Celem dzisiejszego wykładu jest wytłumaczenie Czytelnikom jak transformator naprawdę działa. Dokażemy, że transformator w większości wypadków nie jest w ogóle potrzebny. Transformator to duże i ciężkie urządzenie. A teraz, Szanowni Czytelnicy, wyłączcie na chwilę swój komputer. Zdejmijcie pokrywę i.... zajrzyjcie do środka. Czy widziecie jakiś transformator? Oczywiście nie! Bo go tam wcale nie ma! A komputer doskonale sobie bez niego radzi. Ale transformatory są kosztowne! Wsadzenie kosztownego elementu do urządzenia pomnaża zysk producenta. Wsadzają śladem tego transformatory gdzie się da, choć urządzenia będą doskonale działać bez nich.
Konstrukcja samego transformatora jest prosta jak budowa cepa. Składa się z rdzenia i dwóch uzwojeń zwanych pierwotnym i wtórnym. Rdzeń składa się z blaszek, to jest bardzo ważne.
Blaszki mają kształt litery albo E albo I. E od elektrino. I to od fizykalistów (idioci!).
Działanie jest tak samo proste jak konstrukcja. Prąd elektryczny, jak wiemy, to wirowe przemieszczanie się elektrin wokół i postępowe wzdłuż osi przewodnika. Takim obrazom elektrina wpadając do uzwojenia pierwotnego już wirują. A układ drutu w obmotce pierwotnej, obmotujący się wokół rdzenia, wygląda dokładnie jak jak wirowo-postępowy ruch elektrino!
Oba wiry się dodają powstaje prawir (jak wiruje w prawo. Jak w lewo, to lewir) . Elektrina teraz wirują w dwójnasób szybko. Siła odśrodkowa odrywa je teraz od przewodnika. Uwolnione wciskają sie w szczeliny między blaszkami rdzenia i tą droga przemieszczają się wewnątrz rdzenia do uzwojenia wtórnego.
Dlatego jest tak ważne aby rdzeń składał sie z blaszek. Jak rdzeń będzie jednolitym kawałkiem żelaza to elektrina mogą sie tylko przemieszczać po jego powierzchni. Jeżeli jest na ten przykład sto blaszek to elektrina mają 101 szlaków do przemieszczania sie pomiędzy uzwojeniami (99 szczelin i dwie zewnętrzne powierzchnie). Takim obrazem ten transformator będzie:
101/2 = 50,50000000000 razy sprawniejszy niż taki z rdzeniem z jednego kawałka.
Jak elektrina dotrą przez szparki między blaszkami do uzwojenia wtórnego to nadziewają się na druty. Teraz mogą zajti dwa przypadki:
-- uzwojenie wtórne jest nawinięte w odwrotnym kierunku niż pierwotne Takim obrazem układ wirowy drutu odejmuje się od wiru elektrin. Wirowy ruch elektrin zwalnia. Napięcie spada. Taki transformator nazywa się obniżającym.
-- wtórne jest nawinięte w tym samym kierunku co pierwotne. To powoduje że struktura wirowa uzwojenia dodaje się do ruchu wirowego elektrin. Czyli ich ruch jeszcze przyśpiesza! Napięcie rośnie! Taki transformator nazywamy podwyższającym.
Napięcia zresztą nie ma, to oszukańczy wymysł fizykalistów. Bo co sie niby napina? Hamiltonian? Orbita? Nie ma żadnego napriażenia! Liczy się tylko wirowo-postępowy prąd elektrin!
Pozostaje jeszcze pytanie: dlaczego rdzenie robi się z blachy żelaznej zawierającej kilka procent krzemu?
Odpowiedź jest oczywista: żeby elektrina się mogły swobodnie przemieszczać w szczelinach między blaszkami, te blaszki muszą być elektroujene. A czyste żelazo jest za mało elektroujemne! Dodatek silnie elektroujemnego krzemu rozwiązuje tą trudność.
Nastupny wykład będzie o kondenzatorach i jomkościach.